Pages

14 Jun 2013


Przeglądam właśnie oferty wynajmu i w głowie mi się nie mieści... jak z czystą, niewinną, ogrodzoną betonem przestrzenią można zrobić coś tak okrutnego. Naprawdę nie rozumiem. Krążę miedzy obdrapanymi składowiskami mebli, których już nikt nie chciał, a luksusowymi, ale bezpłciowymi, sterylnymi przestrzeniami. Gdzieś po drodze zdarzają się wariacja tych dwóch typów, czyli najgorsza z opcji - ściany pomalowane na szaleńcze kolory, od których można wpaść w schizofrenie, meble niby nowe, ale bije tandetą po oczach... no wiecie.
Klimat, musi być klimat. Ma być przytulnie. Meble nie muszą do siebie pasować, nie muszą być ledwo przywiezione z salonu, ściany nie muszą być idealnie gładkie. Panele, kafelki, dywany... dupa tam.
Marzy mi się duże, industrialne pomieszczenie. Wysokie sufity. Goła cegła, trochę metalu, dużo drewna. Ściany okien. Uwielbiam minimalizm, ale jestem też entuzjastka pozornego nieładu. Ma być surowo, ale nie niechlujnie.
Wielki, gruby materac leżący wprost na podłodze. Kolory... gdzieniegdzie stonowane biele, szarości, czerń, gdzie indziej żywa, ciepła zieleń, czerwień, fiolet... mmmm... Antresola. Tak. No i oczywiście mój ukochany stół. I jakiś stary, wysiedziany fotel. Do tego zdjęcia, dużo zdjęć i wycinki z gazet, rysunki, filmowe plakaty... Na jednej ścianie powiększająca się kolekcja Polaroidów osób, które mnie odwiedziłī. Pokradzione z knajp suweniry. Każdy kubek inny, szklanki we wszystkich rozmiarach, kształtach i kolorach. Sznury świątecznych lampek. Poduszki, duuuuuużo poduszek, poduch na podłodze zamiast jakichś kanap czy innych tego typu. Ogólnie dużo DIY.
No i Misie w każdej postaci. O jezu ile Misi.
Tak, tak mniej więcej wyglądałaby moja baza na świecie. Tak będzie kiedyś wyglądać. I chętnie tam z kimś zamieszkam. Z jakimiś fajnymi ludźmi, którzy czują podobnie. Jakoś brak we mnie dążenia do tego by mieszkać w pojedynkę, nie tylko teraz kiedy mam tych 20 coś lat, ale w ogóle. Mogę zostać taką szaloną 50-letnią panną, wytatuowaną w misie, jeżdżącą po domu na rowerze (właśnie sobie przypominałam, że robiłam to będąc dzieciakiem) i mającą bandę szczurów biegających siecią tuneli, które dla nich zbudowałam. Chodziłabym po ulicach i zaczepiała młodych ludzi z plecakami, zapraszała na domową pizzę z cukinią i fetą oraz mocne czerwone wino, ewentualnie jeszcze jakiegoś joincika. Słuchalibyśmy muzyki leżąc na kupie poduszek i rozmawiając o... o pierdołach. Miałabym specjalna ścianę z wiszącym na niej płótnem, na przeciwko którego sadzałabym swoich gości, na które pluliby tym winem w reakcji na informację o tym ile mam lat.
Przesadziłam? Nieeee...

mieszkanie głównej bohaterki Love and Other Drugs



Źródło zdjęć: google grafika 

2 comments:

  1. przypomniało mi się to
    http://9gag.com/gag/6146780

    ostatnio dużo Bukowskiego przerabiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kur... Haha. Pisząc to myślałam o tym komiksie. Chciałam go nawet podlinkować, ale nie pamiętałam gdzie go widziałam...

      Delete