Pages

6 Aug 2013


Trututututu. Oto nasza cudowna piątka, którą obiecałam przedstawić. Na razie to tylko pomysł, przez najbliższy miesiąc będę czerpać inspirację ze źródła i po powrocie sądzę, że wyewoluuje z tego coś konkretniejszego. Tzn. podejrzewam, że pierwsze paski powstaną już w namiocie, ale...tu - wszystko we wrześniu. 
Jedna z postaci kłamie, że nie ma imienia. Tak, Aurora dorobiła się okularów. Na razie tylko animowanych, ale już niedługo, już tuż tuż. Dość mam już rysowania adventuretimowych postaci, stąd takie oto sobie, ten tego. Aha, koleś po lewej będzie miał psa, ale jeszcze nie umiem go narysować. Sam koleś w sumie też będzie inaczej wyglądać.


Brzydki śnieg i w ogóle jakiś taki nie podlegający prawom natury (wiatrom). Magiczny śnieg. Olafur Arnalds w słuchawkach i takie coś mi wyszło spod palców.


Miałam dzisiaj straszny sen. Śniło mi się, że z niewiadomego dla mnie powodu, dotatuowałam postaci z mojego tatuażu flagę polski w rękach i wszyscy się ze mnie śmiali, że jestem narodowcem. Z pianą na ustach tłumaczyłam im, że nie o to mi chodziło, aż sama zapomniałam o co mi właściwie chodziło. Znienawidziłam siebie i flagę, i mojego ukochanego. Stąd też powstała taka oto Aurorka. Nie będzie trzymać żadnej flagi!

No i na koniec Aurora na co dzień. Chociażby z przed chwili. Makaronelove.







4 Aug 2013

Przyklejonym do krzesła będąc...

Wiem, powtarzanie tego samego motywu na jednej stronie jest bezsensu (ikonka "o mnie" będzie inna), ale to był tylko wstępny projekt. Właścicielka nie jest entuzjastką nagłych zmian, dlatego jak mówi stopniowo będzie do layoutu wyjściowego dążyć. A może po prostu nie umie mi powiedzieć, że jest fu i ble i mam spadać. W każdym razie, jak na moje umiejętności, nawet mi się to podoba, więc pokazuję.
Nie zwracajcie uwagi na włosy w banerku - wyszły jej jakieś kiepskie (jak mi kiedyś w gimnazjum) pasemka.
Adres bloga to nie "projektdlaagaty.blogspot.com".


A jutro, ta-dam ta-dam, jeśli skaner da, kogoś poznacie.

3 Aug 2013

Dance potato, dance.


Nic nie napiszę o tych bazgrołach. Nie, nie będę się tłumaczyć... nie, Aurora nieeee. Demyt. Eh... mój angielski daje wiele do życzenia, pisałam to o 3 w nocy bla bla bla. Tak, jest mi wstyd. Wystarczy? Już nawet nie widzę tych banalnych błędów tak bardzo cofnęłam się w rozwoju. Wstyd przyznać, że kiedyś... nie, aż tak pogrążać się nie będę. W każdym razie jestem facetem, więc plis nie upokarzajcie mnie wytykaniem błędów na forum. Prv.
Aha, skaner nie ogarnął niektórych liter i kropek, a ja mogłam przy poprawianiu tego w ps coś pominąć, więc... no. W ogóle najlepiej nie czytać tylko popatrzeć, o jak ładnieeee.

Obrastam w tłuszcz. Czuję się tłuściutka, ale jak chyba nigdy dotąd niespecjalnie drażni to moje kobiece ego, nieustannie pilnujące bym nie przekroczyła granicy, za którą czeka mnie życie pełne makaronu, sera i randek z masażerem w swojej zatęchłej jaskini.
Perspektywa zbliżającego się, ubogiego w pokarmy miesiąca, pozwala mi się nie zadręczać, więc in your face opono - makaron ze szpinakiem!
I'm just a big potato, with arms, and legs, and a head.




Wspominałam dziś ostatni rok, jak wiele się zmieniło, jak wiele rzeczy odeszło w cień lub całkowicie straciło znaczenie. Zobaczyłam jak człowiek potrafi zakopać się żywcem pod śmieciami w postaci ludzi, przedmiotów, "problemów", czy pozornie niepowtarzalnych wydarzeń zamordowanych rutyną.
Już wiem o co im chodziło. Tym brzydkim, tym biednym, tym pozbawionym talentów. Papier, kamień nożyce. Szczęście drze, łupie i łamie.

Czy człowiek pierwotny się lenił? Czy mógł sobie na to pozwolić, czy był zbyt pochłonięty przeżyciem (pomijając kwestie budowy mózgu itd.)? Jeśli nie, to po którym wynalazku człowiek zaczął mieć czas na to żeby się opierdalać? Który ułatwił mu życie na tyle, żeby poczuł, że może nic nie robić przez cały nieboży dzień popadając stopniowo w co raz większy marazm?
Która innowacja jako pierwsza bardziej przysłużyła się temu by ludzkość zasiadła półdupkiem na kanapie niż zrobiła krok do przodu? Przy tylu możliwościach, paradoksalnie prowadzimy tak jałowe w swej wygodzie życie. Wyobraźni ludzie, wyobraźni. Już nawet tego nam się nie chce.

Tak więc, niecały rok temu, zakładając tego bloga (któremu po moim powrocie z dumą upiekę tort z okazji pierwszych urodzin) zrobiłam coś bez czego nie jestem w stanie sobie wyobrazić gdzie i czym bym teraz była. Jednak przez myśl mi nawet wtedy nie przeszło, że w pewnej mierze dzięki niemu, rok później wymienię powtarzane do znudzenia od milionów lat zdanie "kiedyś polecę na Islandię" na "lecę na Islandię". Szczególną role odegrał tu przypadek, który jak sądzę, nie ma pojęcia z ogromu swojej roli. Dowie się, choć jeszcze nie teraz. Jeszcze nie czas.

No dobra, jeszcze jeden. Z cyklu Mom's shades of logic.