Pages

20 Jul 2013

Aurora Goddess sparkle

Cóż... chciałam zacząć od jakiegoś frazesu, ale w sumie nie będę silić się na mądrości. Fakty są takie, że owszem wiedziałam, że wszystko dobrze się ułoży, ale nigdy nie sądziłam, że aż tak. Rzucanie pracy, przy (przed)przedostatniej rencie na koncie, rezygnacja z własnego lokum i pomieszkiwanie u litościwych znajomych nie wydają się zapowiadać dobrze. Założę się, że ludzie wokół, zwłaszcza Ci którzy wiedzieli z jakim trudem przyszło mi w końcu pracę znaleźć, dowiadując się o moim dziewiczym zwolnieniu, pukali się w głowę, ale z jakiejś tam grzeczności nie potępiali moich decyzji otwarcie. Cóż... nie potrafię robić nic wbrew sobie, zwłaszcza gdy podszyte jest to intuicją i jakimś takim swędzeniem z tyły głowy. No i cóż mi z tego przyszło? Bipolarna Aurora tydzień temu postanowiła uciec od wszystkiego co znajome i bezpieczne (?), decydując się na spotkanie ze wszystkimi swoimi lękami bez możliwości odwrotu. Był ogromny strach, ale też poczucie, że nie mam w tej kwestii wyboru.

Pogodziłam się z tym, że niestety bez pieniędzy oceanu nie przekroczę. Obrałam wiec kierunek Półwysep Bałkański - Czarnogóra. Jednak tak się czasami zdarza, że życie, choćbym nie wiem jak była porąbana, nieumyślnie komplikując tym życie sobie i innym, jakby dawało mi coś w zamian tego po co sama na co dzień nie jestem w stanie sięgnąć z powodu tegoż porąbania. Spełnianie marzeń przychodzi mi dwa razy trudniej niż przeciętnemu, stabilnemu psychicznie człowiekowi. Rzadko dostaje się szansę spełnia swojego największego marzenie. Ja ją dostałam i nagle strach i wszystko co normalnie hamuje moje życiowe kroki przestało się liczyć. Po prostu. Jak guma przyklejona do podeszwy owszem irytuje, ale nie zatrzymuje w miejscu.

Islandia. Aurora, Niedźwiedź Polarny jedzie do domu. Ukochane, grube, wełniane skarpety, w których popierdalam w domu nawet latem, wypełnią swoje przeznaczenie.

Tak więc jeśli czyta to ktoś, kto Islandię zamieszkuje, lub ma zamiar podobnie jak ja koczować tam w okolicach sierpień-wrzesień i spotka na swojej drodze takiego debila jak na rysunku poniżej, niech pomacha, podejdzie porozmawiać, albo, jeśli łaska, poczęstuje kanapką (na mojej twarzy będzie widniał permanentny uśmiech, ale nie musi to znaczyć, że nie przymieram głodem).

Skan tragiczny, zorientowałam się w domu. Ołówek, bo na inkowanie nie starczyło mi cierpliwości.

6 comments:

  1. Sposoby wygrywają z powodami. Czytam, przyglądam się i myślę, że jesteś rok świetlny przed "pukającymi", choć to samo w sobie, mniej ważne.

    ReplyDelete
  2. Pisałaś o ludziach wokół, co to w czoła się pukają.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak też sądziła, ale winko sobotnim popołudniem kazało mi zwątpić.

      Delete
  3. niiice. tylko nie mow moim znajomym z reykjaviku ze pierdoly o nich na blogu wypisuje

    ReplyDelete
    Replies
    1. Jeśli dane będzie mi ich spotkać, czego nie wykluczam, bo historie tego typu nie są mi obce, to nie masz co się bać - do tłumacza mi daleko. No chyba, że nie wiedzą o istnieniu bloga to mnie uprzedź.

      Delete