Pages

14 Apr 2013

Kilka rzeczy.
1. Obok jakieś stare szkice, którymi się w końcu zajęłam, ale gdy zobaczyłam, że mam dziś ręce parality stwierdziłam, że nic pożytecznego nimi nie zrobię. Wystarczy spojrzeć na moją dłoń obejmującą Elę.
2. Parę nocy temu zastanawiałam się jakby to było kochać się ze stoperami w uszach. Muszę sprawdzić i sprawdzę, o ile znajdę kogoś kto podobnie do mnie uzna pomysł za frapujący. Ha.
3. Komiks. W wakacje zaczęłam tworzyć scenariusz i wersje postaci do dłuższej historii opartej na Misich opowieściach. Z racji tego, że bodziec który na swój sposób zmuszał mnie do spisywania misich przygód zniknął, znikną też sam blog i potrzeba realizacji komiksu. Jednak okazało się, że była to tylko kwestia podróży z jednego bieguna na drugi. Dotarłam do brzegu i znowu poczułam potrzebę pisania, historia ma swój ciąg dalszy... No w każdym razie bodziec znowu się pojawił więęęęęęc... Na razie nie mam na to czasu, ale zaczynam powoli wszystko obmyślać.
4. Byłam wczoraj w Znikającym Klubie. Znam i bardzo lubię imprezy tego typu czyli duży opuszczony budynek, surowa przestrzeń, a w niej muzyka, sztuka, performance itd. itd. Było to coś na wzór Galerii Bezdomnej tylko bardziej rozbudowane i na większą skalę. Postanowiłam nie wypowiadać się na temat organizacji i tego co się tam wczoraj działo, a co jest tak potwornie hejtowane. Pozostaję bezstronna i w ogóle nie zastanawiam się co o tym myślę. Część moich znajomych zrezygnowała widząc ten chamski tłum, który napierał na drzwi. Wbrew całej tej negatywnej atmosfery i namawianiu mnie na pójście gdzie indziej, bardzo chciałam tam wejść. Wiedziałam, że nawet jeśli rozczaruje mnie muzyka czy coś innego, będę zadowolona samą obecnością wśród tych zimnych, obdrapanych ścian. Wcisnęłam się w tłum i im bardziej napierał, im więcej jęczenia koleżanki słyszałam, im bardziej to wszystko zdawało się nie mieć sensu, tym bardziej zdeterminowana byłam żeby tam wejść. Choćbym miała czekać kilka godzin, klasycznie w takich sytuacjach musiałam zrobić na przekór wszystkim i wszystkiemu. Dla zasady.
Równie klasycznie zadziałało i dość szybko weszłam, a w zasadzie zostałam wyciśnięta do drzwi wejściowych. I tak spacerowałam sobie po tych niezliczonych piętrach i pokojach napotykając znajomych i nieznajomych stających się znajomymi. Po opuszczeniu dziewczyny, od której kupiłam kolczyki, a z którą od pierwszego słowa nawiązałyśmy nić porozumienia (zwłaszcza po tym jak zwróciła się do mnie znajomym per dziołcha), i do której kilkakrotnie wracałam na pogaduchy, w końcu trafiłam do Misia. A w zasadzie Miszka. Miszek robi miszki. Z Wełny. Z włóczki. Z sierści. Z serduszka. Sam autor jest taki jak opis tego czym się zajmuje - absolutnie uroczy. Po krótkiej rozmowie, podczas której chichotaliśmy jak małe dziewczynki i nie omieszkałam wyznać, że również jestem Misiem, widziałam jak biegamy po łące trzymając się za ręce, a za nami zajączki i ptaszki śpiewają jakąś radosną melodię. Kwiaty we włosach i te sprawy. Za dużo Disneya i piwa. Cały czas miałam nieodpartą ochotę żeby go przytulić. Nawet chciałam zapytać czy mogę, ale ostatecznie zrezygnowałam. Dostałam za to naklejkę z cudnym miszkowym logo i radośnie podskakując w końcu opuściłam jego pokój. To zdaje się najmilszy aspekt tej nocy. Dziś przeszukując internet by pooglądać jego miszki, wpadłam na wywiad w którym mówi: Tworzenie stworów to też realizacja marzeń z kategorii: Kim chcesz zostać, gdy dorośniesz. Ja chciałem robić misie, więc robię.
AAAAAAAA! Takich ludzi uwielbiam.
5. Majówka. Zostałam uświadomiona, że w tym roku w sumie daje mi prawie dwa tygodnie wolnego od uczelni. Radość szybko minęła gdy przypomniałam sobie, że magisterka... ekhm. Pomyślałam też, że może gdybym ruszyła dupę to mogłabym ją skończyć przed majówką i ten długi weekend poświęcić na jakiś wyjazd. Tylko jeszcze nie wymyśliłam gdzie miałabym się udać...
6. Ela imituje sposób w jaki mój obiektyw próbuje złapać ostrość. Tak. Ostrość bejbe, ostrość. Sajens joł, maderfaker...



1 comment:

  1. A ja się dalej nie wytańczyłem. To już trzeci tydzień i na tym etapie doskwiera mi to równie silnie, jak potrafi doskwierać brak seksu. Ale cóż muszę przestać się uganiać za dziewczynami i po prostu się wyszaleć. W piątek witch house'y to sobie w końcu odbiję. >:D

    ReplyDelete