Pages

3 Aug 2013

Dance potato, dance.


Nic nie napiszę o tych bazgrołach. Nie, nie będę się tłumaczyć... nie, Aurora nieeee. Demyt. Eh... mój angielski daje wiele do życzenia, pisałam to o 3 w nocy bla bla bla. Tak, jest mi wstyd. Wystarczy? Już nawet nie widzę tych banalnych błędów tak bardzo cofnęłam się w rozwoju. Wstyd przyznać, że kiedyś... nie, aż tak pogrążać się nie będę. W każdym razie jestem facetem, więc plis nie upokarzajcie mnie wytykaniem błędów na forum. Prv.
Aha, skaner nie ogarnął niektórych liter i kropek, a ja mogłam przy poprawianiu tego w ps coś pominąć, więc... no. W ogóle najlepiej nie czytać tylko popatrzeć, o jak ładnieeee.

Obrastam w tłuszcz. Czuję się tłuściutka, ale jak chyba nigdy dotąd niespecjalnie drażni to moje kobiece ego, nieustannie pilnujące bym nie przekroczyła granicy, za którą czeka mnie życie pełne makaronu, sera i randek z masażerem w swojej zatęchłej jaskini.
Perspektywa zbliżającego się, ubogiego w pokarmy miesiąca, pozwala mi się nie zadręczać, więc in your face opono - makaron ze szpinakiem!
I'm just a big potato, with arms, and legs, and a head.




Wspominałam dziś ostatni rok, jak wiele się zmieniło, jak wiele rzeczy odeszło w cień lub całkowicie straciło znaczenie. Zobaczyłam jak człowiek potrafi zakopać się żywcem pod śmieciami w postaci ludzi, przedmiotów, "problemów", czy pozornie niepowtarzalnych wydarzeń zamordowanych rutyną.
Już wiem o co im chodziło. Tym brzydkim, tym biednym, tym pozbawionym talentów. Papier, kamień nożyce. Szczęście drze, łupie i łamie.

Czy człowiek pierwotny się lenił? Czy mógł sobie na to pozwolić, czy był zbyt pochłonięty przeżyciem (pomijając kwestie budowy mózgu itd.)? Jeśli nie, to po którym wynalazku człowiek zaczął mieć czas na to żeby się opierdalać? Który ułatwił mu życie na tyle, żeby poczuł, że może nic nie robić przez cały nieboży dzień popadając stopniowo w co raz większy marazm?
Która innowacja jako pierwsza bardziej przysłużyła się temu by ludzkość zasiadła półdupkiem na kanapie niż zrobiła krok do przodu? Przy tylu możliwościach, paradoksalnie prowadzimy tak jałowe w swej wygodzie życie. Wyobraźni ludzie, wyobraźni. Już nawet tego nam się nie chce.

Tak więc, niecały rok temu, zakładając tego bloga (któremu po moim powrocie z dumą upiekę tort z okazji pierwszych urodzin) zrobiłam coś bez czego nie jestem w stanie sobie wyobrazić gdzie i czym bym teraz była. Jednak przez myśl mi nawet wtedy nie przeszło, że w pewnej mierze dzięki niemu, rok później wymienię powtarzane do znudzenia od milionów lat zdanie "kiedyś polecę na Islandię" na "lecę na Islandię". Szczególną role odegrał tu przypadek, który jak sądzę, nie ma pojęcia z ogromu swojej roli. Dowie się, choć jeszcze nie teraz. Jeszcze nie czas.

No dobra, jeszcze jeden. Z cyklu Mom's shades of logic.




No comments:

Post a Comment