Pages

14 Jan 2013

Parostatkiem w piękny rejs...

Po całym dniu prokrastynacji, postanowiłam poświęcić 10 minut tej bardziej przyjemnej i nie wywołującej tyle wyrzutów sumienia prokrastynacji, bazgrząc odrobinkę w moim ukochanym moleskinie. Z każdym dniem zapełnia się co raz bardziej, a ja co raz mniej przejmuje się tym by wszystko było idealne, czyste, sensowne. Plamy po kawie, smugi rozmazanego ołówka cieszą, tworzą historię. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać za rok...

Chyba zatoki uciskają mi mózg skoro napisałam ostatnio, że nastąpi tu zastój. Nie od dzisiaj wiadomo, że sesja jest najbardziej płodnym twórczo okresem w roku. W sumie nie tylko twórczo. Nie podjęłam się jeszcze żadnego nie cierpiącego zwłoki zadania, ale czuję, że na dniach ubrania wysypujące się z szafy zaczną lamentować. Pralka zacznie krzyczeć, że się nudzi, zbędne ikony na pulpicie zaczną denerwować itp. itd. Klasyki.
Ha. Nieodparte pragnienie śpiewania i popracowania nad emisją już mnie dopadło mimo totalnie zdartego gardła.
Banały.

Ponad to rysując stwierdziłam, że skoro zaniechałam komiksowej adaptacji Misich opowieści, to nowe wpisy będę własnoręcznie ilustrować.
Jak tylko powstanie nowy tekst zarzucę tu linkiem, a póki co rubryka "Matilda Aurora" zaprowadzi chętnych do wpisów sprzed 1,5 roku.

Tymczasem przemówienie na temat wege nie może już dłużej czekać. Mam nadzieje, że nie ma jeszcze polskich napisów do nowego odcinka Californication.

...

Uff...

4 comments:

  1. Stara zasada - im więcej masz na głowie tym więcej czasu znajdujesz. Ja swój tydzień urlopu przepuściłem na granie. Kolejny jednak wierzę, że już ogarnę produktywniej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie czasu co raz mniej, praca nie drgnęła do przodu, a ja przeglądam stare zdjęcia. To przecież teraz takie ważne...
      Granie... właśnie podstawiłeś mi pod nos mocny argument za tym żeby jednak wybrać się w sesji na kilka dni do domu.

      Delete
  2. Swoją drogą też korzystam z tych cienkopisów. ^__^

    ReplyDelete