Pages

27 Jan 2013

Aurora muwałt

Przeprowadzam się.

Nienawidzę pieca, który grzeje wodę kiedy mu się łaskawie zachce. Nieszczelnych okien i wtykania w nocy stóp między żebra kaloryfera kiedy aż bolą z zimna. Łóżka opartego na palecie przemysłowej i przewodnikach krajoznawczych. Pralki, której imienia nigdy nie chciałam zapamiętać bo nie lubiłyśmy się od samego początku. Całego tego cholernego PRLu, którym to mieszkanie jest przesiąknięte. Nawet pająk zamieszkujący pod tapetą w kiblu zajeżdża PRLem, chociaż do Andrew akurat nic nie mam…
Nienawidzę, ale trudno mi to zostawić. 
Mogę się spakować, mogę zawalić pokój kartonami, ale póki ściany zalepione są plakatami nie czuję żeby cokolwiek miało się zmienić. Puste ściany są dla mnie znakiem tymczasowości. Dopóki czegoś na nich nie powieszę, miejsce w którym codziennie zasypiam, piję kawę, objadam się czekoladą, obgryzam paznokcie, rozmawiam sama ze sobą… to miejsce nie jest moje. Nienawidzę tych pustych plam, kiedy już kończą mi się zdjęcia, rysunki, plakaty i wszystko co tylko da się przybić. Czasami mam ochotę zakryć je papierem toaletowym, jednorazówkami, czy papierkami po snickersach. W pokoju może być tylko materac położony wprost na podłodze i mała lampka - jeśli coś zawiśnie na ścianie, będę w domu.

dawny pokój w rodzinnych stronach...


1 comment:

  1. Ciekawe, ja akurat jestem przyzwyczajony, że pokoje, w których mieszkam nigdy nie mają nic z mojego stylu. Nawet ten skrajny minimalizm ostatniego, który był praktycznie pusty, najbardziej mi odpowiadał.

    ReplyDelete