Otrzymałam dziś komentarz pod wpisem na temat wysokiej wrażliwości [klik]. Króliczek doświadczalny zainspirowana moim wpisem napisała własny, z tym, że jej traktuje temat bardziej obiektywnie, opisując zjawisko, czerpiąc wiedzę na ten temat ze źródła czyli strony i wykładów Elaine Aron. Cieszę się, że spotkało się to z jakimś oddźwiękiem, bo w polskich mediach niewiele można znaleźć na ten temat, a zależy mi na tym żeby tę wiedzę upowszechniać. Żeby ludzie zamiast się urywać, albo żyć w bólu nauczyli się jak funkcjonują i uświadamiali ludzi w okół aby wszystkim żyło się dobrze.
Piszę o tym, bo temat ten ostatnio jest mi co raz bliższy. I przez specyfikę miejsca, w którym obecnie żyje i przez to, że wkrótce to miejsce zmienię.
Jednym z powodów, dla których przeprowadziłam się na Islandię było ciągłe uczucie bycia tłamszonym, wymuszania na mnie bycia kimś kim nie jestem i wpędzania mnie z tego powodu w poczucie winy. W Polsce nie możesz być sobą, w Polsce masz być tym kim reszta chce żebyś był. Mówię tu zarówno o naszej cudownej władzy jak i ludziach, których mijasz na ulicy. O twoich "przyjaciołach", którzy nimi są dopóki spełniasz wymagania. Dopóki mówisz "dzień dobry" z rana i "cześć" na do widzenia bo "to jest normalne w moim domu". Nie ważne, co Ty czujesz, co się w Tobie dzieje, co sprawiło, że nie potrafiłeś tych słów z siebie tym razem wydusić. Masz spełniać wymagania. W przeciwnym wypadku wypierdalaj żyć w swoim chorym świecie gdzieś indziej.
I są zranieni. Że nie wracasz z płaczem, że nie przepraszasz, że żyjesz sobie dalej, radośnie bez ciężaru spełniania ich norm.
Żyj i dać żyć innym. Takie to oczywiste i wyświechtane, ale obrazuje mentalność większości ludzi żyjących na Wyspie. Żyją sobie z dala od całego świata na małym kawałku Ziemi. Nikt od nich nie wymaga to i oni nie wymagają od innych.
Pierwsza rozmowa jaką przeprowadziłam ze swoim obecnym chłopakiem była na temat lego, gier, komiksów, piłkarzyków, związków i tego, że zmagam się z borderline. Nie zamknęły się wrota niebios, nie odwrócił się też na pięcie. Wiedział z czym to się je, więc i nie był zaskoczony moimi późniejszymi akcjami. Gdy zaryczana trzasnęłam za sobą drzwiami bez pożegnania, bez wyraźnego powodu, za co natychmiastowo przeprosiłam smsem, nie usłyszałam, że jestem wariatką, nie pogarszał sprawy wpędzając i tak niespełna wówczas rozumu mnie w jeszcze większe poczucie winy. Obrazowo mówiąc uciął cały dramat, proponując bym wróciła i się pożegnała. I wszystko było ok. Ja nie byłam wariatką błąkającą się po ulicach Reykjaviku z rozmazanym na twarzy makijażem, a on nie siedział obrażony w domu. I tak jest za każdym razem. Nie chodzi tu o bycie obojętnym emocjonalnie, bo bez tego się żadnej relacji nie zbuduje. Chodzi o słuchanie siebie nawzajem, o nie pogarszanie sytuacji gdy jedna osoba traci kontrolę. O pozwolenie drugiej osobie nauczyć nas jak funkcjonuje (o ile sama to wie).
I tak to tutaj wygląda. Kilka przykładów.
Gdy poznaje nowych ludzi, obok wszystkich standardowych tematów bez większych ogródek, mówię ludziom o borderline i hsp (highly sensitive person). Chyba wszystkie osoby, którym o tym wspomniałam zareagowały obojętnie lub poklepały mnie po ramieniu mówiąc "witaj wśród swoich".
Któregoś wieczoru siedzieliśmy ze znajomymi z zamiarem grania w karty i jedna z nich otwarcie powiedziała, że nie będzie grała, bo ma epizod manii (jest bipolarna) i nie jest w stanie się skupić. Zaczeliśmy rozmawiać o podobieństwie borderline i bipolartności.
Gdy zapytałam chłopaka, czy któryś z jego przyjaciół zapytał go co jest ze mną nie tak (mieli do tego prawo, miałam ostatnio okres wzmożonego lęku), zaśmiał się ze zdumieniem, że o to pytam, bo nikogo tu nie obchodzi czy chodzę z słoniem na głowie czy sikam na stojąco.
Gdy zaczęłam pracę, ze względów formalnych wszyscy znali moje oficjalne imię i tak się do mnie zwracali. Wystarczyło, że raz im powiedziałam, że ludzie znają mnie jako Matyldę i preferuję to imię, by natychmiastowo wszyscy (oprócz pracującej z nami Polki) przestawili się z imienia, do którego byli już przyzwyczajeni. Nie prosiłam, a jedynie wspomniałam.
Nikt Cię nie ocenia, nikt nie patrzy na Ciebie z góry.
Mam pomysł jak w bardziej przystępny sposób upowszechnić czym jest hps tylko mam problem z zabraniem się do roboty. Musze też to dobrze przemyśleć i zebrać materiał. I potrzebuję skaner!
No comments:
Post a Comment